11 lut 2015

Zywe wspomnienie

Zapamiętałam wszystko. Wiesz, często to wspominam. Pochłania mi to całe noce, nie pamiętam nawet, gdy ostatnim razem spokojnie spałam, nawiedzasz mnie w snach. Bawi cię to? Chcesz mi tym coś udowodnić? Nie dam ci tej satysfakcji, choć mam do ciebie pretensje. Pretensje o to, że nigdy się nawet nie dowiesz, ile łez wylałam w tą poduszkę, ozdobioną czarnymi plamami. Jesteś mi winien nowy tusz do rzęs. A nawet kilka.
Pamiętam twój dotyk. Twoje dłonie zdawały się tworzyć naokoło mnie niewidzialną barierę, nic nie mogło mi się stać, byłam bezpieczna. Dawałeś mi ciepło, właśnie to, którego tak potrzebowałam, otoczona tym zimnym światem. Rozmroziłeś lód, który podchodził mi do serca, popychając już na samą krawędź życia i  śmierci. Twoje wargi spotykały się z  moimi i już miałam pewność, że żyję. Nie musiałam się ranić, aby to czuć. Byłam żywa, gdy stałeś obok mnie. Lubiłeś łapać mnie za rękę i ciągnąć biegiem przed siebie, bez określonego kierunku ani celu. Potem nagle zwalniałeś do powolnego spaceru, jednak nie puszczałeś mojej dłoni. A wystarczyło tylko jedno twoje spojrzenie, żeby nogi się pode mną uginąły. Miałam wrażenie,  że jestem w zupełnie innym świecie. Nauczyłeś mnie patrzeć na świat inaczej od reszty ludzi. Widziałam piękno w drzewach, liściach, kwiatach, ziemi. Zatrzymywałam się, aby się tym nacieszyć. Inni ludzie mijali nas, zbyt zabiegani aby dostrzegać cudy natury, otaczające nas. Dzięki tobie pokochałam deszcz. Pomimo protestów, wyciągałeś mnie w sam środek ulewy. Wtedy ja zmuszałam cię do tańca. Narzekałeś, że nie umiesz tańczyć, jednak dla mnie każdy twój ruch był idealny. Wiesz, nadal tak robię, nadal tanczę w deszczu. Teraz już sama.
Pamiętam twój zapach. Zawsze dziwiłeś się, gdy wyrywałam ci perfumy. Ale nawet nie zdawałeś sobie sprawy, jak twój zapach na mnie działał. Głęboko oddychałam, gdy byłeś blisko, chciałam, aby ten zapach wypełnił całe moje płuca. Gdy spałeś obok, robiłam to samo, przyglądając ci się przez pół nocy. Rano zawsze śmiałeś się, widząc jak zakładam twoje koszule, zdecydowanie na mnie za duże. Lubiłam je, były wygodne. No i pachniały jak ty! Zachowałam sobie jedną, mam nadzieję, że się nie gniewasz. Śpię na twojej poduszce. Nadal w nocy moje ręce usiłują cię znaleźć, jednak natrafiają na pustkę. Gdy budzę się w  nocy przez koszmar, cała pokryta potem, szukam cię wzrokiem. Nadal myślę, że odnajdę twoją twarz, taką spokojną, z łagodnym wyrazem. Nie przytulasz mnie już. Przykro mi, boję się teraz zasypiać, wiesz?
Pamiętam jaki byłeś niezwykły. Nigdy nie potrafiłam ci dorównać. Słyszałam, jak inne dziewczyny szeptały za moimi plecami i zastanawiały się, jak możesz być z taką frajerką jak ja. Nie miałam tego idealnego ciała, włosy zawsze były w nieładzie. Pięknie rysowałeś. Twoje szkice wyglądały jak żywe. Starałam się, jednak moje bazgroły nawet w połowie nie przypominały twoich dzieł sztuki. Często kazałeś mi służyć za modelkę, szkicowałeś moje, pożal się Boże, piękno, jak zwykłeś to nazywać. Byłam zawsze zawstydzona, niepewna, zakłopotana. Dlaczego chciałeś rysować coś tak brzydkiego jak ja? Nawet nie umiałam ugotować twojego ulubionego dania. Praktycznie rzecz biorąc, to właśnie ty gotowałeś. Dzięki tobie polubiłam jedzenie. Byłeś taki dokładny, że te potrawy również były dziełem sztuki. Czasem też zdarzało ci się coś przypalić...Jednak zakłopotanie które tańczyło wtedy na twojej twarzy było urocze. Takie samo jak to, gdy tłumaczyłam ci jak używać pralki, żeby nie zepsuć. Byłeś odrobinę mniej czarujący, kiedy zalałeś całą łazienkę, jednak nie szło ci nie wybaczyć. Śpiewać może nie potrafiłeś, ale i tak byłeś w tym lepszy ode mnie. Uwielbiałam twój głos. Często milczałam, aby móc się wsłuchać w słowa, które razem z tym pięknym dźwiękiem wydobywały się z twoich ust. Wołałeś wtedy oburzony, że cię nie słucham. Być może nie wiedziałam o czym mówiłeś, jednak nie można było powiedzieć, że cię nie słuchałam, prawda? Brakuje mi tego, gdy ciągle gadałeś i gadałeś, aż chciałam cię zakneblować taśmą.
Jak to się stało, że odszedłeś? Tak z dnia na dzień? Kto ci pozwolił, co? Dlaczego nie chciałeś już huśtać mnie na huśtawce ani trzymać za rękę? Za dużo razy przypaliłam te kotlety, prawda? To dlatego twoja krew musiała się przelać? Przecież mówiłeś, że mnie kochasz i że poprowadzisz mnie przez życie. Byłeś moim księciem. Czemu nauczyłeś mnie tego wszystkiego i potem zniknąłeś? Wystawiłeś mnie na próbę? Mogłeś mnie poprosić, żebym z tobą poszła. Gdybym nie dała rady cię zatrzymać, to może...może poszła bym z tobą. Ale tego nie zrobiłeś...Chcesz sprawdzić, czy dobrowolnie za tobą pójdę...? Czy...Chcesz, żebym dalej kontynuowała to wszystko...? Żebym uczyła innych jak powinni żyć, zamiast tylko egzystować, całkowicie zaślepieni...?

1 komentarz:

  1. Jakiś komentarz musi byc. No więc....WHOA, ALE SUPER, NAPRAWDĘ.
    HEJT.
    HEJT.
    HEJT.
    CO ja robie ze swoim zyciem....XD

    OdpowiedzUsuń